czwartek, 1 listopada 2012

sen.

Miałam dzisiaj sen. Taki, który coś uświadamia.
I wcale nie jest potrzebny sennik, żeby odczytać pewne rzeczy.

Nie lubię słabości. Nie lubię się do niej przyznawać, chociaż doskonale wiem, że każdy człowiek się z niej składa. Że mamy takie punkty. Że często potrzebujemy pomocy. Że jest nam przydatne wsparcie w postaci drugiego człowieka.

Żeby być z kimś, muszę nauczyć się przyjmować pomoc. Muszę pozwolić mu na to, by był silniejszy, odważniejszy. Wcale nie muszę być we wszystkim najlepsza. Mogę być bezbronna i słabsza, żeby w jego ramionach znaleźć poczucie bezpieczeństwa. I w końcu muszę sobie uświadomić, że właśnie przy nim mogę odnaleźć ten spokój, bez spinania się, że muszę mieć moc do walki ze światem.
Wcale nie muszę - przy nim - nie muszę się niczego bać. Nie muszę i nie chcę.

Chcę żeby bronił mnie przed całym złem tego świata.*
(i w moim przypadku takie wyznanie to o wiele więcej niż jakiekolwiek inne słowa..)

I najgorsze w tym wszystkim jest to, że mój sen otworzył mi na to oczy, powodując mętlik w głowie, skutkujący nieumiejętnością uporządkowania myśli. Tym wolnym potokiem słów próbuję sama to jakoś w sobie ułożyć. Wcale nie musicie mnie teraz zrozumieć :*

* tak, to wyolbrzymienie ale liczę na to, że sens wyłapiecie.

9 komentarzy:

  1. wiesz... jeśli spotka się odpowiednią osobę... to nagle instynktownie przestajemy się wstydzić naszej słabości. bo czujemy, że można zaufać. że ta osoba pokocha nasze dobre, ale i te słabe strony... przynajmniej ja tak mam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo jak ktoś staje się dla Ciebie najważniejszy, to nie musisz niczego przed tą osobą udawać, nie musisz się chować ze swoimi słabościami, wręcz chcesz tego, żeby ta osoba pomagała Ci nawet w błahostkach. To takie chyba miłe uzależnienie, kiedy obdarowujemy drugą osobę całym swoim światem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze jest znaleźć w tym wszystkim równowagę - nie można sobie cały czas radzić samemu, ale też nie można się nigdy zdawać jedynie na pomoc innych.

    OdpowiedzUsuń
  4. To dobrze, że zrozumiałaś to już teraz. Ja jeszcze tydzień temu udowadniałam, że doskonale radzę sobie sama i nie potrzebuję niczyjej pomocy. Za wszelką cenę chciałam być zależna tylko od siebie. Zapomniałam, że przy nim przecież nie muszę taka być. Mogę okazać słabość, a on mnie nie wyśmieje, wręcz przeciwnie, poda swoją pomocną dłoń.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nadal nie lubię prosić o pomoc, ale czasami inaczej się nie da. Nawet jeśli chodzi tylko o to, żeby się spotkać i pogadać. Albo utopić smutki w piwie. :P

    OdpowiedzUsuń
  6. też w ciągu dnia włączam opcję hard - dam radę, no przecież kto jak nie ja, uhuhuh nie złamiesz mnie, myślałby kto, że mnie to rusza, że tęsknie? słabooo..

    a potem jest sen w którym tak dobrze się czuję. i się budzę nad ranem, a w ciągu dnia pochylam się idąc i nie patrzę w oczy, patrzę na ulicę, patrzę pod nogi..

    OdpowiedzUsuń
  7. Będąc w związku, trzeba się nauczyć, że nie jesteśmy sami, że ktoś jest i w każdej chwili może nam pomóc. Trzeba dać temu komuś szansę, żeby stał się potrzebny.

    OdpowiedzUsuń
  8. może to nie najgorsza rzecz, tylko najlepsza, że ci się oczy otwarły:)
    ja się muszę jeszcze tego nauczyć - że nie zawsze muszę dać radę sama.

    OdpowiedzUsuń
  9. Słabość człowieka jest oczywistością. Nie musimy być we wszystkim doskonali. Kobiety na ogół są słabsze i dlatego potrzebują mężczyzny. I na odwrót - mężczyźni są jeszcze słabsi psychicznie i dlatego potrzebują wsparcia kobiety. Dlatego żyjemy w społeczeństwie - by sobie nawzajem pomagać i się wspierać :)

    OdpowiedzUsuń

statystycznie.

zapisane.