sobota, 14 września 2013
piękna helena.
lubię takie historie.
lubię takie kobiety.
z marzeniami, z celami, z jasno określoną ścieżką.
z motywacją, z ambicją. z wiarą w słuszność swojej drogi.
jednocześnie z każdą kolejną kartką, zastanawiałam się,
czy osiągnięcie sukcesu zawodowego jest możliwe z jednoczesnym szczęściem rodzinnym.
czy można pogodzić karierę z zagwarantowaniem spokoju naszym bliskim?
a może to zawsze jest 'jakiś' wybór?
coś kosztem czegoś?
pragnę rozwoju, możliwości, szans na awans, bez szklanych sufitów. na dzień dzisiejszy to stawiam na piedestale.
ale wiem, że - w przeciwieństwie do wspaniałej Heleny - przyjdzie dzień, kiedy wszystko się przewartościuje,
a ja zrezygnuję z obecnych pragnień na rzecz cudownego męża i małych brzdąców.
wiem też, że zrobię wszystko by nie odchodzić z tego świata w samotności, tak jak kobieta, która dla urody i kosmetyki poświęciła całe swoje życie.
bo na spełnienie każdego marzenia,
przyjdzie odpowiedni czas.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Trzeba mieć pewne cele i marzenia, do których się dąży - nieważne w jakich dziedzinach życia, ważne że są one nasze :)
OdpowiedzUsuńoj zdecydowanie nie tylko Tobie jesień kojarzy się z hektolitrami herbaty! :) jeden zeszyt jest okay :D pozdrawiam, do napisania :)
OdpowiedzUsuńJeśli o mnie chodzi, to skoro mam marzenia, to koniecznie muszę je realizować ... ;)
OdpowiedzUsuńoczywiście, zgadzam się - od tego są marzenia ;)
Usuńniemniej jednak uważam, że na wszystkie marzenia jest odpowiedni moment - niektóre wręcz się wykluczają, a więc nie wszystko na raz ;)
dobrze napisane. Trzeba mieć jakieś mrzenia, dąrzyć do tego aby się spełniły i mieć jakąś ścieżkę życiową.
OdpowiedzUsuńa ja uważam że można pogodzić karierę z rodziną
Uwielbiam ludzi, którzy mają w życiu tak jasno określone priorytety, ale ważniejsze jest to, żeby umieć walczyć o to, na czym naprawdę nam zależy.
OdpowiedzUsuńFascynują mnie takie kobiety.
mnie też! są niezwykle inspirujące - jeśli im udało się w tak trudnych czasach, to dlaczego nam ma się nie udać? :)
UsuńOtóż to! Czytałaś biografię Coco? :)
UsuńCzytałam i mam podobne wrażenia :))) Cudowna kobieta, wielka kariera, ale też przelotne romanse; poświęciła życie pracy (i pasji), a zabrakło w nim miejsca na miłość.
UsuńAle też podziwiam, podziwiam za życie życiem jakiego pragnęła, za spełnianie marzeń, za osiąganie celów i za niepoddawanie się w czasach, kiedy rządzili mężczyźni :)
Swoją drogą w roboczych od pewnego czasu czeka na publikację notatka na temat tej książki ;))
I chyba tą siłą przebicia w czasach, kiedy rządzili mężczyźni przekonała mnie do siebie najbardziej. Czytałam jej biografię dwa razy i za każdym razem robiła na mnie takie samo wrażenie, bo nie sposób obok takiej osobowości przejść obojętnie. To się nazywa samozaparcie i wiara we własne marzenia!
UsuńCzekam na ten post w takim razie :)
Ja czytałam biografię opisaną przez Lisę Chaney ('Zapiski intymne') i tak naprawdę najbardziej ciekawił mnie wątek romansu z niemieckim oficerem i tutaj się strasznie zawiodłam - raptem jeden marny rozdział, kompletnie nie rozwinięty ...
UsuńJa w ogóle byłam (jestem!) pod wrażeniem tego, że kilka razy zaczynała od początku, od zera, znikała tylko po to, by za jakiś czas wybuchnąć ze zdwojoną siłą. Nie poddawała się, chociaż początkowo była okropnie niedoceniana. Jak ona pięknie potrafiła walczyć o swoje marzenia i swoje wizje! To prawda, każda z nas mogłabym wiele się od niej nauczyć i nie da się przejść obok takiej postaci obojętnie :)
Ja czytałam "Coco" Cristiny Sanchez-Andrade. Nie czułam niedosytu jeśli chodzi o romans z oficerem, chociaż szczerze mówiąc to niedokładnie pamiętam, na ile szczegółowo był on tam opisany...
UsuńTakie książki są świetnym motywatorem jeśli chodzi o walkę o swoje, natomiast szkoda, że wielu ludzi dochodzi do wniosku "kurczę, ja też mogę!" i na tym poprzestaje.
Bez marzeń życie byłoby bezbarwne, ale trzeba też umieć je realizować:)
OdpowiedzUsuńkocham to.
OdpowiedzUsuńwiem, że to nudne, co wałkuję, ale... uważam, że wiele zależy od naszych korzeni. od tego czy mamy na starcie zagwarantowaną "pomocą dłoń" naszej rodziny w postaci kilku tysięcy "na ratunek". czy też nie mamy nic i wychodzimy w ten wielki świat pracy, kariery, sławy "nadzy", bez grosza, bez doświadczenia... i boimy się zaryzykować. doświadczam tego. ale walczę z tym. w końcu nic nie mam do stracenia. w człowieku tyle jest lęku.... ech. tak czy inaczej, mam nadzieję, że praca nigdy nie wyprzedzi ważności moich bliskich.
OdpowiedzUsuńHelena Rubinstein dostała na 'start' jak sama napisałaś, 12 słoiczków kremu od swojej mamy :) To był jej początek. Ciężko pracowała za marne grosze i odkładała je na na swoje marzenia. Wchodziła w ten świat rewolucyjnie - w czasach kiedy kobiety miały ważniejsze zmartwienia niż własna uroda; tym bardziej twierdzę, że odniosła niewiarygodny sukces.
UsuńTeż tego doświadczam, bo na co dzień mam wrażenie, że idę pod prąd i częściej słyszę 'daj już spokój', zamiast 'dasz radę i jestem z Ciebie dumna/dumny'. Niestety czasem trzeba mieć w sobie dużo siły, żeby iść swoją drogą. Dlatego też cenię tak inspirujące kobiety jak Helena czy Chanel.
czytałam o niej kiedyś w gazecie:) piękna kobieta i piękne dążenie do własnego celu:))
OdpowiedzUsuńBrzmi nierealnie :)
OdpowiedzUsuńco takiego? :)
UsuńJasno określona ścieżka.
Usuńmyślę, że jak się chce to wszystko można pogodzić. a może jak pojawią się dzieci to naturalnie wszystko zmieni kolejność? i nie trzeba będzie wybierać :)
OdpowiedzUsuńrozpatruję to w kwestii wyboru, ale absolutnie nie poświęcenia :)
Usuńwiem, że w pewnym momencie cały nasz świat może ulec przewartościowaniu i robienie kariery automatycznie stanie się mniej ważne :)
a co jeśli ten czas wcale nie przyjdzie? co wtedy ?
OdpowiedzUsuńspełnienie marzenia o założeniu rodziny i dzieciach nie zależy tylko od nas.
Usuńmożemy mieć nadzieję i wierzyć, że się uda. :)
a co jeśli ten czas wcale nie przyjdzie? co wtedy ?
OdpowiedzUsuńEjj, nie można mieć wszystkiego - przynajmniej tak mi się wydaje...
OdpowiedzUsuńja bym raczej powiedziała, że nie można mieć wszystkiego na raz :)
Usuńoooo tak, generalnie to mi chodziło po głowie, tylko to źle ujęłam:)
Usuńdlatego też najpierw kariera, własny rozwój i spełnianie się zawodowe, a gdy pojawi się wizja tworzenia rodziny i wychowywania małego człowieczka to myślę, że z przyjemnością wszystko przewartościuję :))
Usuńładnie to brzmi, ale... nie zawsze się sprawdza! ;P po drodze - w drodze do kariery możesz nagle się zakochać i rach ciach Twoje plany mogą diametralnie się zmienić ;)
Usuńale właśnie o tym mówię :) nie mam żadnych terminów; twierdzę tylko, że kiedy nadejdzie TEN moment to wszystko się zmieni.
Usuńwydaje mi się, ze wszystko to przede wszystkim kwestia organizacji :)
OdpowiedzUsuńteż tak kiedyś myślałam :) ale im więcej obserwuję otaczającą mnie rzeczywistość, im więcej znajomych zakłada rodziny i im więcej koleżanek zostaje mamami - wydaje mi się, że jeżeli chwycimy przysłowiowe dwie sroki za ogon - żadnej naszej funkcji nie oddamy się w całości. sądzę, że jeżeli postawimy i na rodzinę i na karierę jednocześnie to jedno z dwóch będzie stratne. tym bardziej widać to po lekturze tej książki.
Usuńale to oczywiście wybór każdej z nas :) jestem pełna podziwu dla każdej kobiety, która decyduje się pogodzić ze sobą te role :) niemniej jednak ja ... ja nie chcę się rozmieniać na drobne i wiem, że w przypadku gdy pojawi się wizja tworzenia rodzinnego gniazdka, to kariera spadnie na dalszy plan. :)
nie twierdzę, że oba 'aspekty' muszą stać na pierwszym miejscu, bo na pewno nie są równorzędne i co do ich wagi nie mam zamiaru spierać się, wiadomo, ze rodzina jest najważniejsza. tylko kwestia tego żeby umiec pogodzić jedno z drugim, a nie drastycznie odcinać się i całkowicie poświęcać jednej roli :)
Usuńwłaśnie tak myślałam, że słowo 'kariera' stanie się mylące :)
Usuńteraz jestem na takim etapie życia, że wszystko poświęcam rozwojowi zawodowemu: studia, kursy, zajęcia dodatkowe, dużo nauki i przyswajania wiedzy. chcę kariery z prawdziwego zdarzania - nawet jeśli oznacza przeznaczenie jej 80% mojego czasu, niewyspanie i takie tam :) ale kiedy zechcę założyć rodzinę to wystarczy mi ciepła posadka od-do, żadne tam awanse, rozwojowe kursy czy nadgodziny ;) z tym, że takie 'zwykłej' pracy nie nazwiemy już karierą. :)
Ja tam zamierzam skupić się tylko na karierze, resztą nie zamierzam się przejmować. :P Już za późno. :P
OdpowiedzUsuńmam podobne podejście do Ciebie ;) kariera karierą, wszystko fajnie, ale do kariery się w nocy nie przytulisz, a jak będziesz chora, to wibrator Ci herbaty nie zrobi... ;)
OdpowiedzUsuńwierzę, że przyjdzie taki moment (i facet!) w moim życiu, kiedy pomyślę, że tak naprawdę wcale nie zależy mi już na karierze, awansach i pracy ;) póki co taki sie nie pojawił, a ja czerpię satysfakcję z rozwijania się w tym ogromnym świecie możliwości :D
Usuńotóż to ;) facet co prawda majaczy na horyzoncie, ale wiesz jak jest :D dlatego teraz korzystam z tego, ze go nie ma :D
Usuńja też lubię takie kobiety :)
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że teoretycznie wszystko jest możliwe, można pogodzić karierę z życiem prywatnym, nawet media kreują taki wzorzec aby praktycznie nie zawsze to musi się udać...
OdpowiedzUsuńTo co kreują media często nie wiele ma wspólnego z rzeczywistością, niestety :)
UsuńZaznaczam, że chodzi mi o karierę w pełnym tego słowa znaczeniu - a nie o pracę. Bo to to wiadomo, że nie nadejdzie dzień kiedy na zawsze zamknę się w czterech ścianach :P Ale w pewnym momencie po prostu rozwój zawodowy wcale nie będzie tak ważny, jak ważny jest w tym momencie ;) Dla mnie to kwestia wyboru, ale nie rozpatruję tego w kategoriach poświęcenia :)
Ale w niektórych przypadkach to raczej jest czyste poświęcenie, jak kobieta nie ma z kim zostawić dziecka, a nie stać ją na zatrudnienie opiekunki czy zapłacenie za żłobek i jest skazana na to, aby zostać w domu i zrezygnować z pracy.
UsuńOczywiście, ale to zupełnie inny temat :)
UsuńJa nie wyobrażam sobie poświęcać się pracy wtedy, gdy na świecie pojawi sie maluszek. Dlatego też ta rezygnacja z mojej strony nie byłaby poświęceniem.
Ciągle jednak zaznaczam, że mówię tutaj tylko o mnie :)
Wpisuję książkę na pierwsze miejsce mojej listy książek do przeczytania. Już dawno miałam ją utworzyć, a teraz właśnie biorę długopis i zaczynam ją tworzyć.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że zakończenie było pozytywne i nie było to czary mary, że nagle po ciężkiej burzy życiowej wszystko jednego dnia się ułożyło? :D Bo bardzo nie lubię jak autor idzie na łatwiznę...
To biografia - odzwierciedla więc rzeczywistość :)
UsuńHelena stworzyła imperium kosmetyczne, ale cena tego była wysoka; brak więzi z synami, rozpad małżeństwa, poczucie niedowartościowania i ciąga rywalizacja. Ale są też kwestie za które ją ogromnie podziwiam, takie jak wielka pasja i ciągłe pragnienie - zawsze chciała od życia więcej. Umarła w samotności, opuszczona przez syna i bez przyjaciół, których zresztą tak naprawdę nigdy nie miała. Czy ja wiem, czy można to nazwać pozytywnym zakończeniem?
Niemniej jednak postawiła po sobie wielki ślad - zmieniła życie kobiet na całym świecie, a przecież o to jej chodziło.
No i mi opowiedziałaś, a chciałam przeczytać i byłam ciekawa jak się skończy :P Ale i tak mnie ciekawi ta książka, bo lubię czytać o pasjach i silnych ludziach. Chwilowo bo chwilowo, ale jednak mnie to motywuje :P
Usuńa to przepraszam - ale fakt, że umrze był do przewidzenia już w momencie kiedy człowiek sie dowiaduje kiedy sie urodziła :P
UsuńKim jest ta kobieta? :)
OdpowiedzUsuńkobieta, która wynalazła piękno ;) a tak serio to twórczyni wielkiego koncernu kosmetycznego; wizjonerka, która pokazała kobietom jak o siebie dbać :)
Usuńja teraz poluję na biografię Edith Piaf;)
OdpowiedzUsuń