Wiesz, że pisałam ten list minimum 1000 razy?
Pisałam go w myślach, pisałam go na piasku na plaży, pisałam go na najlepszym papierze, jaki można było kupić w Zjednoczonym Królestwie, pisałam go sobie długopisem na udzie. Pisałam go na obwolutach płyt z muzyką Szopena.
Pisałam go tyle razy... Nigdy go nie wysłałam.
czasem największą odwagą jest wrzucenie listu do skrzynki.
albo - w dzisiejszych czasach - wciśnięcie jednego klawisza na klawiaturze komputera.
tylko tyle. aż tyle.
J.L.Wiśniewski, Samotność w sieci.
Chyba ubóstwiasz jego książki, co? ;>
OdpowiedzUsuńlubię, to jeden z moich ulubieńców, ale nie ukrywam, że spod jego pióra wyszło kilka kiepskich książek :)
UsuńA wyślij tchórzu! :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie zamierzam przeczytać tą książkę. Byłam nawet w bibliotece. Podałam bibliotekarce 7 tytułów, wszystkie wcześniej sprawdziłam na necie czy są. Były. Ale się na miejscu okazało, że wypożyczone. Cholera jasna :/
OdpowiedzUsuńHmmm
OdpowiedzUsuńCzasami zastanawiam się czy wysłanie takiego listu jest odwagą czy głupotą.
OdpowiedzUsuńdlaczego głupotą?
UsuńJa to już tyle razy sobie uświadomiłam, że jestem tchórzem...
OdpowiedzUsuńwlasnie czasami najtrudniejszy jest pierwszy krok....
OdpowiedzUsuńno i cóż, wysłałyśmy, a odpowiedzi jak nie było tak nie ma... ale za to całe mnóstwo innych głupich przypadków owszem. szkoda, że Wiśniewski nie mówi, jak sobie z takimi radzić...
OdpowiedzUsuńOstatnio oglądałam ten film w tv :)
OdpowiedzUsuńA co do listu - takie niewysłane listy powinny mieć tylko 2 drogi - albo je spalić albo wysłać...
ale film zdecydowanie mi się nie podoba :)
Usuń